wtorek, 14 kwietnia 2015

Życie po projekcie




Znacie to uczucie obezwładniającej pustki, kiedy przeczytaliście ostatnią stronę książki, która zawładnęła Waszym sercem? Robiliście to z namaszczeniem. Ostrożnie cedziliście każde słowo, wyciskając je jak cytrynę, aby nic Wam nie umknęło. Prawda jest taka, że podświadomie opóźnialiście ten straszny moment.

On jednak nadszedł.

Tak samo, jak ciężko rozstać się z porywającą historią, trudno pogodzić się z tym, że obraz został wyszyty. Jest skończony. Nic się już nie wydarzy. Tęsknicie za bohaterami, do których poczuliście sympatię? Ja również zżyłam się z każdym krzyżykiem, supełkiem, każdą częścią składową haftu. I będzie mi ich brak.

Zawsze musi minąć trochę czasu zanim wezmę się za kolejny projekt. Muszę ochłonąć, pozbierać 
myśli. Muszę również odpocząć. Najczęściej pracuję z określonym terminem i choćby się waliło, czy paliło, pracę muszę oddać na czas. A po drodze zazwyczaj potykam się o rozmaite wypadki losowe, które skutecznie wytrącają mnie z rytmu.

Każda moja praca to kawałek czasu- godziny, dni, tygodnie, które poświęcam. Nie jest to czas stracony, bo kocham to, co robię. Ale zawsze jest to poświęcenie.

Po kilku dniach szukam już wzrokiem mojej igiełki. Kręcę się wokół pudełka z nićmi. Przeglądam nowe wzory. Głowa już pełna świeżych pomysłów. Akumulatory naładowane- można startować!

Drodzy Rękodzielnicy, czy Wy też tak macie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz