czwartek, 9 kwietnia 2015

Jak to się zaczęło?

Przy okazji świątecznej wizyty u moich rodziców, na nowo przyjrzałam się obrazkowi, który od dawien dawna wisi w kuchni.
Moja pierwsza, "poważna" praca! Moje dzieło ;)




Ah! Jaka byłam dumna z tego obrazka!
Nie pamiętam już, ile zajęło mi wyszywanie, ale radość była niesamowita.
Teraz, kiedy patrzę na te wszystkie krzywe krzyżyki, naciągnięty materiał, krzywe linie, to na nowo doceniam swoją pracę. Początki, które zawsze są trudne. Najważniejsze, to nie poddawać się i wierzyć, w to, co się robi.

Moja przygoda z haftem krzyżykowym zaczęła się w szkole podstawowej. Właśnie wyszła nowa seria wydawnictwa DeAgostini. Na pewno pamiętacie "Ładne i proste hafty krzyżykowe". To było moje krzyżykowe "abc". Warto dodać, że wzory z tej kolekcji są idealne dla początkujących, dlatego, jeśli Wy również macie ochotę rozpocząć swoją przygodę z haftem krzyżykowym, warto zdobyć te gazety.



Kiedy pierwszy zapał minął, a ja odkryłam, że można inaczej spędzać wolny czas, igła z nitką odeszła w zapomnienie na wiele lat. W czasie studiów sporadycznie wyszywałam drobiazgi dla znajomych. Traktowałam to jako pojedyncze incydenty.  Przypływ weny. Nic więcej.

Myśl o tym, że może to być mój sposób na życie, zaświtała mi na szalonych wakacjach nad jeziorem, które spędzałam z przyjaciółką. Brak obowiązków, totalny luz, piękne okoliczności przyrody- to wszystko zachęcało do poważnych rozmów o życiu. Kiedy usłyszałam pytanie, co robiłabym, gdybym nie musiała pracować, odpowiedziałam automatycznie: haftowałabym krzyżykiem. Zaskoczyłam samą siebie. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. A jednak. To siedziało we mnie głęboko i czekało na lepsze czasy.

Taka była moja droga do punktu, w którym znajduję się dzisiaj. Tak naprawdę dopiero zaczynam, raczkuję. Mam za sobą mnóstwo wątpliwości, załamań i negatywnych emocji. Ale już wiem, co chcę robić i to jest najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz